Nienawidzę biegać!
To przeświadczenie towarzyszyło mi całe życie, nie licząc ostatnich kilku tygodni ; ) Zawsze na widok osób uprawiających ten sport, zastawiałam się, co ONI w tym widzą !? Po co biegać tak bez celu i większego sensu. Zwyczajna nuda. Za każdym razem, gdy ktoś z rodziny lub znajomych próbował mnie namówić na wspólne przebieżki, bardzo szybko znajdowałam powód, który mi to uniemożliwiał.
Być może zastanawiacie się, co takiego się stało i skąd ta zmiana od nienawiści (!), aż do pisania bloga. Nadal nie mogę powiedzieć, że uwielbiam biegać i żyć bez tego nie mogę, ale powoli się przekonuję, że nie jest tak źle ; ) Na razie każdy bieg to dla mnie walka ze sobą i własnymi możliwościami, ale za to uczucie, które mi towarzyszy po kilku lub kilkunastu przebiegniętych kilometrach, jest nie do opisania!
Wszystko zaczęło się niewinnie, od tego, gdy w TV lokalna stacja bez przerwy powtarzała relacje z półmaratonu w naszym mieście. Na początku w ogóle się tym nie zainteresowałam, ale kiedy zobaczyłam ogromnie szczęśliwą twarz kobiety, która zapewne była już w wieku emerytalnym, zaczęłam się zastanawiać, co tak naprawdę jest w tym bieganiu? Wtedy klamka zapadła, postanowiłam, że przekonam się o tym na własnej skórze i skoro starsza pani może to i ja przebiegnę półmaraton. Rodzina traktowała ten plan z przymrużeniem oka, a jednak wzięłam się w garść i jestem w trakcie przygotowań, co więcej będę Was informować o moich poczynaniach! : )
Ponieważ biegam od niedawna postanowiłam zamieszczać na blogu, także informacje, znalezione przeze mnie w internecie, które mnie motywują i wspierają do dalszych treningów. Trzymajcie kciuki, bo mój wielki dzień już niedługo!
Jacek napisał(a):
Z różnych, głównie zawodowych względów odwiedziłem stronę marta-gotuje.pl, ale zobaczywszy link do marta-biega, gotowanie chwilowo odeszło na dalszy plan. Ja osobiście mam za sobą kilka maratonów i biegam już 2,5 roku ale mimo, iż mam 36 lat odkąd pamiętam nienawidziłem biegać. A teraz nie potrafię funkcjonować bez biegania. To jest faktycznie jak narkotyk, cudowna sprawa, jak boli, to znaczy, że ma boleć, ale później jest błoga ekstaza. Mam nadzieję, że i Matra wkręci się w bieganie, bo to naprawdę super sprawa (choć czasochłonna) Trzymam kciuki 🙂
Beata napisał(a):
Faktycznie jesteś tak bardzo przeciwna metodzie Gallowaya i uważasz że stosowanie jej to wstyd a ci którzy ją stosują na maratonie to nie maratończycy?
Marta napisał(a):
Nie uważam tego za wstyd, moim zdaniem ukończenie maratonu to ogromny sukces, a tak naprawdę sposób w jaki dotrzemy do mety musi odpowiadać tylko nam samym 🙂